piątek, 18 lipca 2014

103) Rozjazdy




Dom.
 Kot+pies + Ja = *pięć szwów.
                           *6ściu specjalistów
                           *długi okres rekonwalescencji.
Sama sobie winna ratując życie kotu weszłam między niego, a psa. Dobrze, że w domu była Mama. Nie zrobienie sobie krzywdy przy pierwszym odlocie i wezwanie pomocy tylko dzięki niej.

Czereśnie ze zbioru u znajomych, Ciocia B mnie zabrała na łowy, czerśniowe łowy!


Na ogrodzie już kończą się poziomki, maliny zaczynają.
Agrest wyzerowany.
Ogórki w fazie początkowej, ziemniaczki akurat, fasolka szparagowa w ilościach ogromnych.
Jarmuż taki se, lodowa ładna, pomidory zielone.
Marchewka w niezłym stanie.

Piekę chleby, duże ilości. Tylko na zakwasie, pszenno-żytnie ze słonecznikiem i inne.


Ruch nawet fajowo. Bieganie, rowery i nowość- nordic walking. Do tego ostatniego tak bardzo chciałam się przyłożyć, że po 8km chodu i 1,5km biegu miałam zakwasy. Dziś 30km rowerkiem.

W międzyczasie byłą rodzinka spod Poznania i upiekłam im jagódkowe ciasto. Zniknęło błyskawicznie.


W jedną z niedziel wybrałam się z Boróweczką na mecz, przegraliśmy no ale nic.
Znaczy nasze chłopaki przegrały.
Później grill na którego miałyśmy paluszki... 



Rozjazdy.
Wrocław, a później Bielsko i moje pierwsze prawdziwe podbiegi- było zajebiście ciężko. Płaski Dolny Śląsk to całkiem co innego.

We Wro Najmilszy któregoś dnia wpadł z różą, ot tak. Po prostu. 43 miesiące za nami. 


W Bielsku dopisywała nam pogoda, prażyło równo. Życie ratowały baseny ustawione na ogrodzie.



 Poszliśmy też na krótki spacer nad Zaporę w Wapiennicy, pięknie było!


Trochę pokropiło jednego dnia, ale nagroda była warta chwilowego braku pogody- podwójna tęcza!


W samym Bielsku wybraliśmy się an naturalne lody do Lodomanii- moje : pomarańcz-marchew i śmietanka

Kicia sypia ostatnio w naprawdę małej misce na orzechy, gdy już się mocno wygniecie robi...


...to

 Plamencja to domowa pupilka i nawet Tato 'schodzi' do jej poziomu w celu zabawy


A! Wpadłam dziś do Biedronki, a tam azjatycki kącik O.O, moje łowy. Polecam!


Zajadam się też miechunką, coraz bardziej popularną w naszym kraju


Jeszcze zdjęcie z dziś, z moich przepięknych okolic <3


I bryka koło której postawiłam mój rower w czasie przerwy :D




poniedziałek, 7 lipca 2014

102) Przerwy


Śniadanko zjedzone, kawka napoczęta. Tym razem nie piszę w przelocie, aczkolweik wiele się dzieje. Jakim cudem niektórzy mają czas na to dzień w dzień? Jak tworzą leniwe poranki? Ja sama jeszcze rok temu też to robiłam. Czym to się skończyło? Kiedy indziej. Teraz wcale nie było lepiej, ale mimo wszystko nie znalazłam tu tyle czasu.


Zmagania w kuchni ograniczam się do chleba na zakwasie (ewentualnie dwóch na raz) oraz ciast/babek.



Poniedziałkowe śniadanie skończyło się we wrocławskim FreshPoincie na kanapce, po trzech godzinach po pobudce i badaniach krwi. Następnego dnia już miałam czas żeby zjeść je w spokoju w postaci żytnich placuszków pełnoziarnistych. Co dzień to inna sytuacja, inne miejsce. Kurcze, czasem jem co popadnie...

Z ruchem kiepsko, jest to czas dla własnych myśli nad którymi nie mam póki co kontroli. Więc jest nikły. A buty do biegania czekają...


W weekend byłam na zakupach z Ciocią B. W Jysku kupiłam kilka 'niezbędnych' rzeczy. Później wpadłyśmy w szał kupowania dzięcięcych ciuszków. Miałyśmy kupić je tylko dwóm bliźniaczkom (dwumiesięcznym, a w rozmiarze 50cm..) ale, później przypomniało nam się o kilku innych młodocianych członkach rodziny i się zaczęło... Dziecięce ciuszki są super.


W poniedziałek z Najmilszym poszliśmy do kina na Transformersy, a ja...? 
Zasnęłam na filmie. Hahaha. Najmilszy był zszokowany moją postawą, ale film mu się podobał, a to się liczy.
We wtorek z Najmilszym byliśmy u mojej przyjaciółki Boróweczki na urodzinach. Dostała ode mnie wiadro granoli czekoladowej, kilka słoików, miód cynamonowy i buty do biegania/chodzenia. Z jej chłopakiem zawarliśmy pewną umowę. Ja wybrałam za niego i kupiłam jej prezent, on za to kupił jej te buty. Grillowaliśmy zatem u niej do późnych godzin nocnych, rozmowy, śmichy. Fajnie jest mieć takich ludzi wokół. Po powrocie do domu po pierwszej, jeszcze posiedzieliśmy z Najmilszym, on przy książce ja przy innych pierdółkach i po drugiej poszliśmy spać. Najmilszy spał do 11,a ja od siódmej trzydzieści na nogach.

Plamencja jak zawsze na koniec :))