Kot+pies + Ja = *pięć szwów.
*6ściu specjalistów
*długi okres rekonwalescencji.
Sama sobie winna ratując życie kotu weszłam między niego, a psa. Dobrze, że w domu była Mama. Nie zrobienie sobie krzywdy przy pierwszym odlocie i wezwanie pomocy tylko dzięki niej.
Czereśnie ze zbioru u znajomych, Ciocia B mnie zabrała na łowy, czerśniowe łowy!
W Bielsku dopisywała nam pogoda, prażyło równo. Życie ratowały baseny ustawione na ogrodzie.
Poszliśmy też na krótki spacer nad Zaporę w Wapiennicy, pięknie było!
Trochę pokropiło jednego dnia, ale nagroda była warta chwilowego braku pogody- podwójna tęcza!
W samym Bielsku wybraliśmy się an naturalne lody do Lodomanii- moje : pomarańcz-marchew i śmietanka
Kicia sypia ostatnio w naprawdę małej misce na orzechy, gdy już się mocno wygniecie robi...
...to
Plamencja to domowa pupilka i nawet Tato 'schodzi' do jej poziomu w celu zabawy
A! Wpadłam dziś do Biedronki, a tam azjatycki kącik O.O, moje łowy. Polecam!
Zajadam się też miechunką, coraz bardziej popularną w naszym kraju
Jeszcze zdjęcie z dziś, z moich przepięknych okolic <3
I bryka koło której postawiłam mój rower w czasie przerwy :D
Na ogrodzie już kończą się poziomki, maliny zaczynają.
Agrest wyzerowany.
Ogórki w fazie początkowej, ziemniaczki akurat, fasolka szparagowa w ilościach ogromnych.
Jarmuż taki se, lodowa ładna, pomidory zielone.
Marchewka w niezłym stanie.
Agrest wyzerowany.
Ogórki w fazie początkowej, ziemniaczki akurat, fasolka szparagowa w ilościach ogromnych.
Jarmuż taki se, lodowa ładna, pomidory zielone.
Marchewka w niezłym stanie.
Piekę chleby, duże ilości. Tylko na zakwasie, pszenno-żytnie ze słonecznikiem i inne.
Ruch nawet fajowo. Bieganie, rowery i nowość- nordic walking. Do tego ostatniego tak bardzo chciałam się przyłożyć, że po 8km chodu i 1,5km biegu miałam zakwasy. Dziś 30km rowerkiem.
W międzyczasie byłą rodzinka spod Poznania i upiekłam im jagódkowe ciasto. Zniknęło błyskawicznie.
W jedną z niedziel wybrałam się z Boróweczką na mecz, przegraliśmy no ale nic.
Znaczy nasze chłopaki przegrały.
Później grill na którego miałyśmy paluszki...
Znaczy nasze chłopaki przegrały.
Później grill na którego miałyśmy paluszki...
Rozjazdy.
Wrocław, a później Bielsko i moje pierwsze prawdziwe podbiegi- było zajebiście ciężko. Płaski Dolny Śląsk to całkiem co innego.
We Wro Najmilszy któregoś dnia wpadł z różą, ot tak. Po prostu. 43 miesiące za nami.
We Wro Najmilszy któregoś dnia wpadł z różą, ot tak. Po prostu. 43 miesiące za nami.
W Bielsku dopisywała nam pogoda, prażyło równo. Życie ratowały baseny ustawione na ogrodzie.
Poszliśmy też na krótki spacer nad Zaporę w Wapiennicy, pięknie było!
Trochę pokropiło jednego dnia, ale nagroda była warta chwilowego braku pogody- podwójna tęcza!
W samym Bielsku wybraliśmy się an naturalne lody do Lodomanii- moje : pomarańcz-marchew i śmietanka
Kicia sypia ostatnio w naprawdę małej misce na orzechy, gdy już się mocno wygniecie robi...
...to
Plamencja to domowa pupilka i nawet Tato 'schodzi' do jej poziomu w celu zabawy
A! Wpadłam dziś do Biedronki, a tam azjatycki kącik O.O, moje łowy. Polecam!
Zajadam się też miechunką, coraz bardziej popularną w naszym kraju
Jeszcze zdjęcie z dziś, z moich przepięknych okolic <3
I bryka koło której postawiłam mój rower w czasie przerwy :D