wtorek, 23 września 2014

106) Zaraz zacznie się maraton. Ale zanim...

Długo się nie odzywałam!
Jak wiele się zmieniło! Przede wszystkim zmieniłam uczelnię :) Będę studiowała bliżej domu tj. w Poznaniu. Cieszę się ogromnie, bo do Zabrza miałam spory kawałek.
Jak zwykle posłużę się zdjęciami w celu zobrazowania ostatnich dni.

Jadłam pyszne śniadania- omlety! Z dużą ilością owocków, najlepiej!

Plamka, jak zawsze niezawodna jeśli chodzi o poprawę humoru. Kot w domu to coś niesamowitego!
Z Najmilszym kilka razy wybraliśmy się na Polish Lody, jedne z najlepszych lodów jakie w życiu jadałam, pycha!
Polecamy oboje, plac Bema, Wrocław.
Aktywnie z Najmilszym wybraliśmy się na Wakeboard.
Tyle, że to on był aktywny. Ja dopingowałam :D
W tle wrocławski Stadion Miejski.
 Bo mało Plamki było...
A tu Najmilszy z Plamką przycinają komara :D
Zwiedzaliśmy Poznań, Najmilszemu do gustu nie przypadł. Ja wyboru nie mam :P
Miasto mu się nie podobało, ale lody już tak.
Również gorąco polecamy, z tym, że tu tylko śmietankowych próbowaliśmy.
 Jedni chodzą na dyskoteki inni spotykają się na posiadówach, a my z przyjaciółmi gramy w planszówki dla dorosłych. Super zabawa z pomyślunkiem :)
 Piekłam chleby na zakwasie.
 Plamencja 'pomagała' Najmilszemu w pracy :))
 Dumnie zbierałam z Mamą dary lata: jeżyny, śliwki, gruszki, brzoskwinie, jabłka i pomidory.
 Gdzie jest Plamka?
 Tak, tak, tak znowu ona. Tym razem chowa się przed światem :D
 Śliwkowy czas wykorzystałam na lepienie knedli, pyyyycha były.
 Z Tatą przygotowywałam przetwory na zimę, tu, paprykę konserwową- 56słoików chyba nam wyszło :)
 Śniadaniowo gofrowałam
 Albo kawowałam
 Innego dnia znowu goferki
 Wzięłam się też za sprzedaż maturalnych niezbędników. Nie chcę tego widzieć i raz na zawsze o tym zapomnieć!
 Były też omlety z musem i miodkiem.
 Jeszcze więcej jeżyn w darze od lata :))
 Niebieskooki kocurek Cioci J., nieustraszony!
 Znowu z Mamą wybrałyśmy się na łowy. Nie muszę przedstawiać ;)
 Niezawodny omlet. Tym razem malinowo-jeżynowy.
 Hoł, hoł, hoł. Gdzie jest Plamka?
Z Najmilszym odwiedziliśmy też Katowice.
 Wspięliśmy się też na Szyndzielnię. Czy mówiłam już, że kocham góry?!
 Spotkałam się też z przyjaciółką Żeglarką, posiliłyśmy się tym oto słodkim ulepkiem
 Jednego dnia załapałam się na bryczkę. 3h jazdy, w tym 2 po ciemku, w galopie.
 Adrenalina milion procent.
 Przyszły do mnie pierwsze podręczniki. 6kg wiedzy z jednego tylko przedmiotu... :P
 Spacerowałam też po lesie z Boróweczką! Po drodze było dużo moich ukochanych kasztanów.
 Mój kuzn kończył w tę sobotę 25 lat. Upiekłam mu tort, nie zawsze kończy się ćwierć wieku, prawda? :D

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

105) Kolejna zlepka wspomnień


Łatwo mi opisywać wszystko, jak mam to uwiecznione na zdjęciach :)

Już pewnym jest, że kończę moje gap years. Czy czegoś żałuję czy nie to moja sprawa. Samej przerwy- nie :)

Miałam czas by przyrządzić chłodnik arbuzowy z miętą.

 Pospędzać trochę czasu z Plamęcją, jest najzajebistszym kotem pod słońcem, wszystko w niej jest genialne- od umaszczenia, poprzez pozy w których sypia, aż do miauczenia przeciągle w celu wymuszenia tego czy owego.

Myślałam, że robię na złość Putinowi, ale nie. Jem, bo są pyszne! Kocham papierówki <3 
Jak się skończą z utęsknieniem będę ich czekała znowu.
 Uwielbiam je!
Chciałam policzyć ile ich dziennie jem, ale to za trudne.

W jeden z weekendów, z Najmilszym, postanowiliśmy się wybrać na festyn koński do wioski nieopodal. Było bardzo sympatycznie, spędziliśmy wesoły czas w gronie przyjaciół i znajomych :)
Atrakcją dnia były zawody w tzw 'kaczorze' - na drugim zdjęciu widać go w koszyku wiszącego hen nad ziemią (jak można się domyślić (:P) trzeba było go ściągnąć stając na koniu w trakcie jazdy).
Na festynie końskim zajadaliśmy się kopytkami- no bo w sumie czym innym skoro to KOŃSKI festyn?

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą że jestem dzieckiem i że nim pozostanę. 
Chciałabym czerpać dziecięcą radość ze świata w każdej sytuacji :)

Mówiłam już, że Plamka jest najlepsza?

W poniedziałek z Najmilszym wybraliśmy się w 500kilometrową podróż do Zabrza i z powrotem po dokumenty dotyczące studiów.
 Zabrałam je, by następnego dnia zawieźć je do Poznania- na to miasto padł mój wybór. 
Postaliśmy sobie w korku na a4- czyli wszystko w normie.

Malinkowy czas na ogrodzie w pełni, brzuszek pełen dobroci.

Plamencja szuka much, jest najlepszą łowczynią- w domu nie ma ani jednego latającego stworzonka.

Lokalny patriotyzm- rynek w moim miasteczku.

Żeby nie było tak gołosłownie- lista przyjętych <3

Rowerujemy z Sikoreczką jak jest czas. Pod górkę czy z górki- nie ważne.

Dawno na śniadanie nie było omleciora! 
Tym razem owsiany kakaowy ze śliwką, winogronem i malinami +jogurt grecki