Chciałabym tu wrócić, na stałe, mniej lub bardziej regularnie, ale być :)
Pichcę i staram się uśmiechać.
Z wielkim trudem, ale to robię :)
Czuję mięśnie po wczorajszym Killerze
(moim pierwszym notabene, bo w grudniu zrobiłam trochę ponad pół i padłam, a teraz mimo miesięcznej przerwy w JAKIMKOLWIEK ruchu, dałam radę)
i rękę, po dzisiejszym kłuciu.
Upuścili ze mnie trochę krwi, a i tak nic konkretnego nie wyszło.
W domu jak zawsze pięknie: Dieguś, szarlotka, kwitnąca wisienka i jedno ze śniadań i wiele więcej...
Mój, a właściwie Mamy: DIEGO :) |
Polenta na mleku z jagodami w syropie |