Znalazłam chwilke by tu napisać. Znowu w jakiś nietypowych warunkach bo na telefonie i w galerii handlowej. Ale od początku.
W piątkowy poranek udałam się moim dwukołowym pojazdem na targowisko. Zakupiłam kolejnych sadzonek pomidorów, brukselki, kapusty, kalarepy i wiele innych. Mimo upałów trafiły do ziemi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg70O8Uv_8rkjWqTgEHMB_B1XTeSQjCSAUOsAUguifS1R7RxAJiaZA-4_RgQHcV_TVgGDicUmY80kVwUMPtZI5-YkN4M2HX6ExxPqb6ApJwRa9dfafAgvkjNTW6fLjlpbbUYhyKe2jxEAc/s640/blogger-image--1369165301.jpg)
W moim ogródku oficjalnie pełna para zaczął sięsezon truskawkowy. Szerokim łukiem omijam niezjadliwe i nawożenie na wszystkie sposoby kupne podróby tych owoców. A sio! Dodatkowo wysyp poziomek i młody groszek w strączkach- mniam!
I D Z I E M Y J U Ż.
Więc [głos polonistyki w tle- "nie zaczyna się zdania od 'więc'] zabrałyśmy się na chwil parę do sauny i out. Tak oto zaczęłam i zakończyłam moją przygodę z Aqua aerobikiem.
Sobotę zaczęłam od zakupów i załatwiania mniejszych i większych spraw. Na szybko zmajstrowałam sernik na zimno na pełnoziarnistym spodzie z musem truskawkowym i przyjechał Najmilszy. Upał, skwar, a Najmiszy się rozpływa. Krótka piłka- koc, woda i stroje kąpielowe. Siadam za kółko i jedziemy sobie nad zalew oddalony o 50km od domu. Caaały dzień leżeliśmy i odpoczywaliśmy po całym tygodniu. Po powrocie o 19stej obiadek i byczenie się we dwoje.
Niedziela upłynęła podobnie z tym że za domem. Ale!
Jak jechaliśmy ekipą do Wrocławia. Gdy tylko dojechaliśmy urwałam im się i pobiegłam przed siebie. Mina Najmilszego- hit! Wróciłam kilka minut pózniej z kartonem Krupniku, popularnej wódki. Szczegół w tym, że wnętrze zawierało coś dużo lepszego. Mojego pierwszego, najpiękniejszego kotka <3 Długo zastanawiałam się jakiego i czy w ogole bym chciała. Oto i jest. Najmilszy zachwycony i zakochany. W pierwszej chwili pomyślał, że to do jego mieszkania. Kotek jednak trafi do mnie do domu, jest to właściwie prezent dla Mamy ;)
Mieszka teraz ze mną i Najmilszym we Wrocławiu. Jak zechce mi się wrócić to zabiorę go do siebie. Najmilszy twierdzi, że to nasze pierwsze dziecko i że trzeba je wychować. Śmiesznie jest. Opanowaliśmy już kuwetę, ale moje podrapane uda i ramiona wołają o pomstę do nieba.
O kocie, a właściwie kotce, która nie doczekała się jeszcze imienia bedzie zapewne często.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na każde pytanie odpowiem, a każdą krytykę przyjmę 'na klatę'